Najprościej - wydawałoby się - zmienić miejsce i oddać się miłosnym uniesieniom w samochodzie na jakimś bezludziu czy gdzieś na łonie natury. W obu przypadkach należy uważać na wścibskich ludzi oraz małosprzyjające warunki naturalne. Liczba miejsc, w których bezceremonialnie możemy wykrzykiwać wysokie „C” jest ograniczona.
A gdyby tak pozostać w domu, a sięgnąć po urozmaicenie w postaci zabawek?
Rynek przemysłu erotycznego rozwinął się na tyle, że każdy może znaleźć coś dla siebie. Można wybierać w rozmiarach, kolorach, kształtach, a nawet materiałach, z których wykonano gadżet erotyczny.
Najbardziej klasycznym dodatkiem jest wibrator, który z pewnością zastąpi nam partnera, który opadł z siły, a my mamy ochotę na więcej doznań. Na temat tego gadżetu powstało najwięcej wariacji - od wiernych odlewów męskiego przyrodzenia w różnych rozmiarach po udziwnienia w kształcie delfina, zajączka czy kolibra. Pochodną tych zabawek może być wibrujące jajko - bardziej dyskretne, jednak z tą samą mocą. Do grona seksgadżetów możemy zaliczyć smakowe tusze do ciała. Po napisanym wyznaniu miłości na plecach partnera możemy je po prostu zlizać i zastąpić je nowym. Dla fanek Christiana Grey’a i jego praktyk seksualnych polecam wszelkiego rodzaju pejcze, szpicruty i kajdanki - tutaj również otwiera się szeroka skala wykonania tych osobliwych udogodnień. Aby osłodzić partnerowi życie intymne, warto zaopatrzyć się w bieliznę wykonaną z cukierków pudrowych. Nasze ulubione koronkowe majtki nie zostaną rozerwane z pożądania, a partner będzie mógł się cieszyć słodkim smakiem cuksów.
Sklepy z sekszabawkami oferują nam o wiele więcej propozycji na przełamanie rutyny w łózku. Jednak to, co zabierzemy ze sobą do sypialni, zależy od naszych preferencji, partnera i zasobności portfela. Najlepiej wybrać się do zweryfikowanego sklepu, z którego zabawki będą miały wszelkie potrzebne atesty.
Paulina Zielińska