Idąc ulicami Tokio widzimy nowoczesne, pełne ludzi, gwarne miasto, gdzie każda nawet najmniejsza przestrzeń jest w pełni wykorzystana. Miasto to słynie z wąskich budynków wciśniętych między inne w miejscach, które na Zachodzie zostałyby po prostu zwykłymi uliczkami.
Nad miastem czuwa odwieczny strażnik - góra Fudżi (jap. Fuji). Unosi się wysoko ponad wieżowcami, roztaczając wokoło niezwykłą aurę. Tak naprawdę jest to jeden z czynnych wulkanów, leżący na wyspie Honsiu, na południowy zachód od Tokio, będący jednocześnie najwyższym szczytem w Japonii.
Jednak patrząc na piękno tego giganta, którego majestatyczny szczyt wznosi się nad budynkami, podkreślając jak wspaniała jest natura przypominająca o sobie nawet w tak nowoczesnym mieście jak Tokio, trudno odczuwać grozę. Fudżi jest też miejscem kultu shinto jako żeńskie bóstwo Konohana-no-sakuyahime-no-mikoto. Znajdują się tam cztery bramy torii (przejścia prowadzącego według religii shinto do świata bogów – kami) oraz dwie świątynie.
Pomimo, że takie metropolie jak na przykład Tokio, które jest bardzo nowoczesnym miastem, z takimi dzielnicami jak rozrywkowa Akihabara, czy luksusowa Ginza to jednak w takich aglomeracjach co jakiś czas można natknąć się gdzieś na bramy Torii, świątynie buddyjskie, bądź chramy shintoistyczne. Widziane już z daleka, zachowują swój dawny blask, pozostając w niezmienionym, tradycyjnym stylu. I choć mogłoby się wydawać, że tradycyjne japońskie drewniane budowle mogą się gryźć z metalowymi i betonowymi konstrukcjami to jest wręcz przeciwnie. Wszystko tworzy spójny, harmonijny, tak niezwykły obraz. Niesamowity jest widok drzewek na terenach świątyń, do których dzieci i dorośli przywieszają karteczki z życzeniami, czy posągi strażników broniących bram wejściowych do miejsc kultu.
Będąc w Japonii nie warto ograniczać się wyłącznie do stolicy, by doświadczyć magii tej niezwykłej kultury. Jadąc nowoczesnym, superszybkim pociągiem Shinkansenem, który mknie z prędkościom 405 km/h, możemy wybrać się do Kioto, starej cesarskiej stolicy Japonii, gdzie dalej istnieją gejsze przemykające co jakiś czas ulicami w swoich barwnych kimonach, albo do Osaki, ośrodka przemysłowo-handlowego. Tamtejszy zamek, którego kontury odznaczają się na tle nowoczesnych wieżowców robi niemałe wrażenie. W każdym z tych miejsc nie umknie nam niezwykłość japońskiej kultury, w której nowoczesność miesza się z tradycją.
Dla dopełnienia tego obrazu trzeba wspomnieć o jednym szczególnym święcie, na które co roku Japończycy czekają z utęsknieniem. Jest to okres kwitnienia wiśni, podczas którego wszyscy oddają się hanami, czyli tradycyjnemu japońskiemu zwyczajowi podziwiania kwiatów. Cała uczta dla oczu zaczyna się wraz z pojawieniem się pierwszych kwiatów – kaika. Po tygodniu następuje uważany za najpiękniejszy moment rozkwitu pąków – mankai. Trwa to zaledwie dwa tygodnie, rozpoczynając się w zależności od regionu w marcu, bądź kwietniu i jest cały czas relacjonowane przez media, które podają drogę „kwitnienia” oraz jego nasilenie w poszczególnych rejonach kraju.
Nie da się oddać duszy Japonii w paru słowach, ale można ją zobaczyć na każdym kroku będąc w „Krainie Kwitnącej Wiśni”. Zarówno idąc zatłoczonymi po brzegi ulicami miasta, podróżując wśród pól ryżowych na prowincji, czy spacerując zaróżowionymi od wiśniowego kwiecia ulicami. Taka jest właśnie Japonia i najlepiej przekonać się o tym na własne oczy.
Izabela Guszkowska
(izabela.guszkowska@dlalejdis.pl)
Fot. pixabay.com