Jolanta Szymanek-Deresz - blondynka w czerwieni

Opublikowano: 2010-12-14
Jolanta Szymanek-Deresz- polityk
Niemal nieodłączny element jej ubioru stanowiły czerwone akcenty. A to czerwona koszulka pod białą garsonką, a to czerwony naszyjnik.

Czasem pozwalała sobie na ekstrawaganckie jak na polityka czerwone kostiumy. Ale była właśnie taka jak jej ulubiony kolor. Dynamiczna, żywiołowa, pełna pasji i niepozostawiająca ludzi obojętnymi wobec niej, dlatego jedni ją ubóstwiali, a inni toczyli z nią boje. Jolanta Szymanek-Deresz pozostanie dla wielu kobiet niedoścignionym wzorem i autorytetem, który pokazuje, że należy walczyć.


Miałam okazję rozmawiać z panią Szymanek-Deresz. Wywarła na mnie jak najlepsze wrażenie. Konkretna, kompetentna, a przy tym sympatyczna i otwarta. Nie wypowiadała się w kwestiach, o których nie mogła mówić jak ekspert. A była ekspertem naprawdę dużego kalibru w przypadku kluczowych dla polityki dziedzin. Świetnie orientowała się w kwestii polityki zagranicznej, będąc z wykształcenia prawniczką.


Na ten życiowy wybór niewątpliwie miała wpływ osoba ojca Tadeusza, który był sędzią Sądu Najwyższego i prezesem Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych SN i który z pewnością przeżywa teraz trudne chwile po śmierci ukochanej córki. Bowiem nadal żyją, mimo podeszłego wieku, oboje rodzice tragiczniej zmarłej pani poseł, która urodziła się 12 lipca 1954 roku w Przedborzu, położonym mniej więcej w połowie drogi między Warszawą i Łodzią. Pierwotny wybór miasta studiów padł na stolicę polskiego przemysłu tekstylnego, dopiero później przyciągnęła ją, nieco z konieczności (awans ojca i praca w Sądzie Najwyższym), stolica, w której dokończyła studia, obroniła magisterkę i rozpoczęła karierę.


W 1979 przystąpiła do PZPR-u, w którym poznała wielu swoich późniejszych SLD-owskich kolegów. Po przemianach ustrojowych wraz z innymi młodymi gniewnym tworzyła partię, która w krótkim czasie stała się najsilniejszą opcją w parlamencie. Gdy w 1997 roku Lewica weszła do parlamentu z drugim wynikiem wyborczym, opinia publiczna wiedziała, że oto nadchodzi jej czas. Kluczowym momentem, który zaważył na całej dalszej karierze pani Szymanek-Deresz było powołanie na stanowisko szefa kancelarii prezydenta RP Aleksandra Kwaśniewskiego w 2000 roku.


Przez 6 lat urzędowania na stanowisku dała się poznać jako twardy gracz polityczny, ale i doświadczony wyjadacz europejskiego światka. Władała językami obcymi, dogadywała się bez problemów z przedstawicielami różnych narodów. Sama bardzo dobrze wspomina spotkania na najwyższym szczeblu. ?Przez ponad sześć lat miałam niewątpliwy zaszczyt i przyjemność spotykania się z najwybitniejszymi osobistościami świata, w tym z Ojcem Świętym - Janem Pawłem II, prezydentem USA - Georgem Bushem cesarzem Japonii - Akihito, czy byłym prezydentem USA - Billem Clintonem. - napisała.


Po wygaśnięciu prezydentury Kwaśniewskiego postanowiła pozostać w polityce, dwukrotnie została wybrana do reprezentacji narodu. Zasiadała w parlamentarnych ławach podczas posiedzeń oraz w 3 komisjach i 2 podkomisjach. Zajmowała się przede wszystkim tematyką jej bliską, czyli prawem. Pracowała m. in. w Komisji Odpowiedzialności Konstytucyjnej czy Komisji Nadzwyczajnej do rozpatrzenia poselskich projektów ustaw o zmianie Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej. Jako prawnik miała szeroką wiedzę na temat najodpowiedniejszych metod tworzenia prawa.


Zajmowała się także sprawami zagranicznymi, pracowała np. w Podkomisji stałej ds. Partnerstwa Wschodniego. Angażowała się również w życie polityczne Brukseli. Aktywnie wspierała posłów należących do europarlamentarnej frakcji socjalistów. Z pewnością wielu przedstawicieli Europarlamentu z żalem patrzy na opuszczone do połowy flagi i w myślach wspomina żywiołową, energiczną blondynkę w czerwieni.


Jolanta Szymanek-Deresz żyła jednak nie tylko polityką. W życiu prywatnym związana była z dziennikarzem Pawłem Dereszem, z którym miała córkę Katarzynę. Praca męża, który przebywał jako korespondent w Czechach, pozwoliła jej bliżej poznać kulturę, a przede wszystkim literaturę naszych południowych sąsiadów, w której się zakochała i piwo, którego kufel nieraz wypijała z przyjaciółmi. Pasjonowała się grą w tenisa, wielokrotnie zdobywała tytuł najlepszej tenisistki wśród adwokatek.
I nie traciła czasu na smutek. Kiedy przyjdzie na mnie smutek, słucham poważnej muzyki, choć nie stronię od rozrywkowej. Smutek jest jednak rzadkością, bo mam rodzinę, bo mam przyjaciół, bo czuję się potrzebna. Jestem w kwiecie wieku, pełna energii, zdrowie mi dopisuje, humor także. Z optymizmem patrzę w przyszłość. A ten sposób patrzenia polecam każdemu - napisała. Potraktujmy to jako jej przesłanie, ostatnią wolę i zmieniajmy siebie i świat na lepsze.


Michalina Guzikowska

( michalina.guzikowska@dlalejdis.pl )



Facebook
Reklama
 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat
COUNT:15