Najlepszą rekomendacją książki „Księga urody Lumiry. Sprawdzone sposoby rosyjskiej uzdrowicielki na zachowanie piękna, młodości i zdrowia” jest wygląd jej autorki. Tytułowa Lumira nie wygląda na swój wiek, nawet wtedy gdy wnikliwie jej się przyjrzymy. A wczytując się dalej, jest tylko lepiej, ponieważ z każdym zdaniem nabieramy pewności, że kobieta wie, o czym pisze…
Dzieciństwo i lata młodzieńcze Lumira spędziła w Kazachstanie i na Ukrainie. Jeżeli sobie przypomnimy lata 70-te i 80-te XX wieku na tamtych terenach, to pod względem dbania o swoją urodę – wygrywała natura, zioła, ludowe receptury itd. Nic więc dziwnego, że Lumira pielęgnacji urody nauczyła się od swoich bliskich, w tym od swojej babci. Gdy jako młoda kobieta wyjechała do Niemiec, zachłysnęła się zdobyczami cywilizacyjnymi (co było typowym zachowaniem jej i każdego młodego człowieka, który by taką podróż odbył). Jak wspomina sama Lumira „chciałam być taka jak inni”, więc zachwyciła się wspaniale pachnącymi, różnorodnymi środkami upiększającymi. Nie na długo, bo zaczęły się m.in. problemy skórne. Lekarstwem okazał się powrót do korzeni, Lumira zaczęła sobie przypominać receptury mamy i babci na samodzielne wytwarzanie środków pielęgnacyjnych z bardzo prostych składników.
Myślę, że dzisiaj nie trzeba już przekonywać współczesnych kobiet, że zasada Lumiry „nie nakładam na moją skórę i włosy niczego, czego nie mogę zjeść” jest dobra. Z tym większym zainteresowaniem przeczytałam, jak zrobić test twarzy przed lustrem, o automasażu i o ćwiczeniach twarzy z zaangażowaniem duchowym (Lumira jest też uzdrowicielką, dlatego przykłada dużą wagę również do strony mentalnej). Autorka przypomina nam o bogactwie znanych nam produktów: pomidorów, pietruszki, truskawek, ogórków, bananów, ziemniaków (świetnych jako maseczka na zmarszczki), winogron (nieocenionych w nawilżaniu cery), moreli i brzoskwiń. Zaleca mycie twarzy mąką z ciecierzycy i mąką owsianą, w myśl zasady, że skóra sama ma zdolności oczyszczania się i należy jej w tym pomóc przez delikatne pocieranie (mąką) i spłukiwanie wodą. Co więcej mąkę możemy samodzielnie przygotować, mieląc płatki owsiane. Ogólnie w książce jest wiele przepisów, że coś mielimy i rozdrabniamy. Możemy się więc umówić z koleżanką, siostrą, córką i wspólnie sporządzać wieloskładnikowe mikstury np. maseczki peelingowe na określoną porę roku (bowiem w kosmetologii, jak i w jadłospisie powinna królować różnorodność). W książce są też najprostsze przepisy, moje ulubione, polegające na przekrojeniu owocu i już można sobie nim coś natrzeć….
Przepięknie wydana edytorsko książka podzielona jest na działy dot. pielęgnacji twarzy i całego ciała. Ciału zalecane są kąpiele, masaże, peelingi, ale też świadome ćwiczenia. Świadome, bo ćwiczenia wykonywane w skupieniu, z rozmysłem, nie rutynowo. Lumira przekonuje, że gimnastyka może być wręcz wykonywana tylko na poziomie mentalnym. Jest też dział poświęcony pięknu kobiecych piersi oraz włosom. Całości dopełniają zalecenia dietetyczne, szczególnie sprzyjające urodzie oraz trening fitness (bo ruch to życie!).
Kompleksowo traktująca zagadnienia urody książka może być prezentem dla przyjaciółki, córki, siostry i dla nas samych, gdyż Lumira stale przypomina, jesteś dla siebie ważna, dbaj o siebie. Tych przypomnień kobietom nigdy dość, bo panie mają tendencję dbania o wszystkich wokoło, a zapominania o sobie.
Ponadto z „Księgi urody Lumiry” można się dowiedzieć, jak zrobić domowym sposobem dezodorant, że spożywanie gryki wspiera wytwarzanie hormonu melantoniny, tak potrzebnego dla dobrego snu, a olej kokosowy przeciwdziała grzybom w ciele. Potrawy należy przygotowywać z sercem (w jednym z przepisów składnikiem jest nawet 1 filiżanka pełnych miłości myśli). Niewątpliwie, Lumira proponuje nam holistyczne spojrzenie na siebie. Czy to może nie działać?
Lumira „Księga urody Lumiry. Sprawdzone sposoby rosyjskiej uzdrowicielki na zachowanie piękna, młodości i zdrowia” Studio Astropsychologii, Białystok 2015.
Elżbieta Wiebor
redakcja@kobieta40.pl