Chcemy zatrzymać czas. Ale jest niemożliwe". Paulo Coelho
Oszalałam. Po prostu oszalałam. Jednak moje ciało i umysł na myśl o jego dłoniach, głębokim głosie szepczącym "pragnę cię.."- jego we mnie - drży z podniecenia. Patrzę na siebie w lustrze - szczerze nic specjalnego - mocne uda, całkiem zgrabne łydki, małe piersi, ładny uśmiech i bujny włos. Wstydziłam się tego co robię, jak wyglądam.
"Jesteś piękną kobietą"- wytarty frazes z jego pełnych ust pozwolił uwierzyć, że może jeszcze dla kogoś tak.
Pytasz jak ja się z tym czuję, jak mogłam? Mam wspaniałego męża, który ciężko pracuje, śliczny dom, śliczną córeczkę, która go uwielbia. Nie muszę pracować na cały etat, gdyż mamy wystarczająco pieniędzy, a ja lubię dbać o ognisko domowe. Jestem niewdzięczna. Ale wróćmy do początku.
Siedzimy na naszej oszałamiająco drogiej kanapie. Ja i mój mąż. Nie, to nie jest żaden sielankowy obrazek - on wpatrzony w telewizor, odwrócony do mnie plecami, ja błądzę po Internecie, sprawdzam pocztę. Milczymy. Fantastycznie, dostaliśmy zaproszenie na wystawę zdjęć naszego znajomego. Nigdzie dawno nie wychodziliśmy, tak żeby być ze sobą a nie po jakieś dobra. Z radością spoglądam na twarz mojego męża i mówię o zaproszeniu. I słyszę to co zawsze, gdy wychodzę z inicjatywą zburzenia muru naszej codzienności. "Jestem zmęczony…, mam tyle pracy…, nie wymyślaj, rano muszę wstać… Gdzie podziała się jego pasja, iskry w oczach? Zadaje sobie pytanie czy on jest szczęśliwy? Czy ja jestem szczęśliwa? Mimo, że teoretycznie mamy wszystko, tkwimy otuleni zmęczeniem i biernością.
Nie doszukasz się u nas sensacji, płaczu, bólu zamkniętego w czterech ścianach, picia, bicia, po prostu brak uwagi, pozostawienie naszej miłości na pastwę codzienności.
Jestem zmęczona przewidywalnością dni, dlatego wbrew jemu idę na wystawę. Buty na obcasie, obcisłe spodnie, bluzka z dekoltem. Myślę, może się skusi. On tylko trzaska drzwiami do naszej sypialni. I tak stojąc pod zdjęciem przedstawiającym wrak samochodu, cóż za ironia, czuję na sobie wzrok, a następnie delikatne muśnięcie. To On uśmiecha się, wypowiada jakieś całkiem zabawne i dobrzej ujęte w słowa opinie na temat wystawy. Ja stoję odurzona feromonami jakie wydziela jego ciało. Powinnam uciekać, wrócić do domu pachnącego nudą i pewnością. Jednak zostałam, wszystko potoczyło się jak w tych wszystkich banalnych historiach miłości zakazanej. Ukradkowe spotkania, obietnice bez pokrycia, namiętny i szalony seks, łapanie okazji, śniadania wieczorem, kolacje nad ranem. Niby spontaniczne chwile, ale dokładnie zaplanowane z mojej strony - skradziony czas moich bliskich. On jest artystą bez zobowiązań, robi zdjęcia, odwiedza piękne, dalekie kraje. Jest szczęśliwy, przynajmniej tak mówi. Chce żebym została w jego świecie na zawsze, pokazuje jak może być pięknie - poranek w Wenecji, wieczór w Wiedniu. Ciągły ruch, brak planów długoterminowych. Uśmiecham się, ale wiem, że nie mogę. Rozczarowana? Nie jestem rozchwianą emocjonalnie nastolatką, która ma w nosie zasady i konwenanse. Tak, zdradziłam męża, ale jestem odpowiedzialna za przyrzeczenia, które sobie składaliśmy przed ołtarzem. Nie mogę uciec tylko dlatego, że pogubiłam się w tym braku uwagi bycia we dwoje. Ponadto po prostu tęsknie już za pewnością i jednostajnością moich dni. Szaleństwo ostatnich miesięcy zaczyna uwierać moje sumienie.
Artysta nauczył mnie znowu być szczęśliwą. Dzięki niemu zrozumiałam, że to szczęście mogę znaleźć w naszej codzienności, tylko muszę zrzucić te kajdanki pasywności i muszę walczyć. Nie chcę żeby dni mijały, a ja będę ciągle w tym samym miejscu bez dotyku mojego męża. Zdrada pokazała jak łatwo można stracić to, co, mimo przykryte kurzem zapomnienia, jest czasami ważniejsze od szaleństw dupy. Dziękuję mu za to, co mi dał i odchodzę zabierając kopię zdjęcia wraku samochodu. Żebym pamiętała.
Czy mój mąż niczego się nie domyślał? Nie wiem, nic nie powiedział, a ja byłam zajęta swoim szaleństwem. Czasami widziałam jego smutne spojrzenie skierowane w moją stronę. Czy żałuję? Nie, tylko mi smutno, gdy mąż kładzie się zmęczony obok mnie, tak cicho, żeby mnie nie obudzić. Jak stara się nie dotknąć mojego ciała, jak delikatnie zsuwa kołdrę z moich bioder, aby się choć trochę okryć.
Mimo jego obecności jestem bardzo samotna w tym wielkim łóżku, ale też jestem znowu szczęśliwa… Jutro wstanę i będę walczyć z czasem. Spróbuję go zatrzymać i uczynić mojego męża szczęśliwym wbrew mej niewierności. Bo czasami zdrada to początek czegoś nowego…
Szczęśliwa niewierna
Sandra Kortas-Dorsz
(sandra.kortas@dlalejdis.pl)
Fot. pixabay.com