Związki małżeńskie, czyli jak mężczyźni krzywdzą kobiety i vice versa

Opublikowano: 2013-09-03
Nowość wydawnicza - Związki małżeńskie, czyli jak mężczyźni krzywdzą kobiety i vice versa.
Książka Kamy Jasiak to kawał prawdziwego życia, opisany z dociekliwością i niezłą znajomością ludzkiej duszy.

Autorka podgląda i podsłuchuje swoich bohaterów w sytuacjach intymnych i społecznych, śledzi powiązania między nimi, przygląda się relacjom małżeńskim i rodzinnym, z dużą dozą dobrej woli w stosunku do ludzkich wad i niedoskonałości, ale i krytycyzmu wobec krzywdy i małości. Wielką siłą tej gawędziarskiej powieści jest brak umoralniających wtrętów, których miejsce zajmuje literacka odwaga nazywania po imieniu podłości i fałszu. Lekka, dowcipna, momentami anegdotyczno-dykteryjna proza, która bez używania wielkich słów mówi ważne rzeczy o człowieku i jego możliwościach.
Anegdotyczne opisy nie zawsze łatwych sytuacji z tak zwanej prozy życia, zaludniają pary małżeńskie w różnych stadiach pożycia oraz ich mniej lub bardziej szczęśliwe potomstwo. Narratorce udaje się, nie wchodząc w literackich ostrogach w świat swoich bohaterów, nazwać prawdziwe wartości i oddzielić ziarno od plew rodzinnego życia, poszperać bez zapędów egzorcysty w ludzkim charakterze czy – jak kto woli – naturze.

O Autorce:
Kamila Jasiak – ur. 1968, nauczycielka z Katowic. Studiowała na Uniwersytecie Śląskim („z wszystkimi konsekwencjami tego faktu” – K.J.), była sympatykiem ideologii pacyfistycznej („również z wszelkimi tego konsekwencjami” – K.J.). Publikowała w „Przeglądzie”.

Fragment:
Sytuacja zaczęła się powoli zagęszczać. Wśród przyjaciół Maksima zaczęły krążyć wieści, przed którymi nie udało się Karinie obronić ani awanturą, ani groźbami. Chociaż próbowała i jednego, i drugiego.

– Jakim prawem wypytujesz o moją przeszłość – atakowała. – Jeśli jeszcze raz to zrobisz, powiem Tobiaszowi, co o nim wygadujesz.
– Chętnie z nim porozmawiam – usłyszała w odpowiedzi. – Nigdy nie kryłam, że nie podoba mi się traktowanie małej jak reklamy. Człowiek nie jest rzeczą, Kari. – Nastało milczenie.
– Powinnaś to wiedzieć.
– Czego ty od nich chcesz? – warczała w telefon wściekła doktorowa. – Zabrali to dziecko, bo nikt inny go nie chciał. I dobrze, że tak się stało.
– Chyba nie wszystko wiesz o tamtej sprawie. – Głos z drugiej strony był stanowczy i jak na te okoliczności opanowany. – Znalazłam ludzi, którzy chcieli ją adoptować, mimo że jest czarna. I wiesz, właśnie wtedy zapadła decyzja na tak. Dopiero wtedy! I może tylko dlatego, że był ktoś inny. Bardziej zaangażowany.

Tobiasz osobiście odebrał poród i był nieco zdziwiony, gdy młoda matka zapytała go, czy dziecko jest Murzynką. Zaskoczony był jednak mniej niż pewien pan, którego żona złapała za rękę, szepcząc do niego „Kaziu!” (choć na imię miał Stanisław), a stało się to w chwilę po tym, jak wydała na świat pulchną dziewczynkę.

Doktor przywykł do tego, że kobiety na sali porodowej wygadują rozmaite rzeczy, więc z wrodzoną sobie swadą odpowiedział, że oczywiście tak. Poznał od razu, ponieważ dziecina ma spódniczkę z bambusowych liści i kość w nosie.

Potraktował sprawę poważniej, gdy położna kopnęła go w kostkę i okazało się, że w wywiadzie jest notatka o potencjalnym czarnoskórym dawcy genów. Dziewczynka co prawda miała bardzo ciemną tęczówkę oczu i nietypowo szerokie nozdrza, ale koloru nabrała dopiero po kilku dniach.

– Nigdy nie słyszałam o tym, żeby ktoś miał zamiar ją adoptować. – Żona Maksa przestała krzyczeć w słuchawkę, ale jej głos nadal był sztywny i szorstki. Sytuacja nieco się uspokoiła.
– Bo to się nie nadawało do prasy, zrozum – usłyszała. – Ale nie to jest najistotniejsze. Strefa emocjonalna człowieka rozwija się najintensywniej do trzeciego roku życia. Słyszałaś kiedyś o tym?
– Nie.
– To poczytaj. W każdej ogólnej psychologii znajdziesz wzmiankę na ten temat. – Rozmówczyni mówiła wyraźnie, akcentując poszczególne słowa. – I jeszcze jedno. Pytałam o twoje przeszłe życie wyłącznie Maksa. – Nastąpiła krótka przerwa – I naprawdę nie wiem, dlaczego nas okłamałaś. Po co był ten cały cyrk z…? – Tu Karina wysłuchała kawałka własnej historii. – Więc może teraz mi powiesz?
– W ogóle nie pamiętam takiej rozmowy między nami – skwitowała krótko i odłożyła słuchawkę.

Wspomniany kolega Tobiasz był kiedyś skromnym, skopanym przez życie człowiekiem. Chciał dorównać swemu ojcu, a jeśli to będzie możliwe, pobić papę w dążeniu do sukcesu. I tak z biegiem lat kasa zaślepiła go do tego stopnia, że wszystko poza nią straciło dla niego sens.

Wcześniej walczył o byt, o przeżycie każdego kolejnego miesiąca. Razem z byłą żoną wkładali do trzydziestu kopert pieniądze, grosze pozwalające im przetrwać, które pozostawały po opłaceniu czynszu i mediów.

Oboje rozpoczęli medycynę i robili wszystko, żeby stypendia dały możliwość utrzymania ich samych i maleńkiego syna. Na drugim roku Tobik znalazł dobrze płatną pracę przy malowaniu słupów wysokiego napięcia. Praca była paskudna, cuchnąca i straszliwie niebezpieczna. Wspinali się z kolegami na brzuchach, chcąc pociągnąć pędzlem wyższe partie. Jeden z chłopaków został kiedyś na najniższym poziomie i sterczał tak wiele godzin, aż ścierpły mu nogi, co zmusiło go w końcu do pokonania strachu i zejścia na ziemię. A raz ktoś rąbnął z magazynu utwardzacz i farba nie chciała schnąć, zmieniając się w śliską maź.

Po skończeniu roboty przyszedł czas egzaminów. Tobiasz nie umiał nic z nieszczęsnej farmakologii, obszernej i wymagającej wkucia na pamięć. Na egzamin poszedł z żoną i o dziwo zdał z bardzo dobrą notą, a Beata musiała odpowiadać na pytania po raz drugi, mimo że to właśnie ona miała szansę na solidne opracowanie materiału.

Jak to się stało?! No cóż, życie czasami daje nam coś w prezencie, choć zdarza się to niezmiernie rzadko.

Pierwsza odpowiadała pani Ś., a po jej monologu do pokoiku weszła sekretarka i szeptem poinformowała profesora Hermana o ważnym telefonie. Był to stary już człowiek, więc nie w smak było mu dreptanie do aparatu, lecz co mógł w tych okolicznościach zrobić. Przeprosił studentów i wyszedł z gabinetu, a gdy wrócił, odezwał się w te słowa: „No tak, panie Ś., bardzo ładnie pan odpowiadał. To teraz poprosimy o pani pytania”.

I tak oto skleroza przysłużyła się przyszłemu doktorowi.

Rodzice Tobiasza całkowicie odwrócili się od syna. Zrobili to zaraz po tym, gdy po gwałtownym rozstaniu młody Ś. postanowił pogodzić się ze swą sympatią. Tobiasz i Beata stęsknieni za sobą, tak niefachowo wymienił wzajemne serdeczności, że panna B. w krótkim czasie zrobiła się ospała, straciła motywację do zabaw i zapragnęła uwić gniazdo.

© Kamila Jasiak 2013

POWIEŚĆ OBYCZAJOWA
ISBN: 978-83-7805-750-5
Oprawa: miękka
Liczba stron: 316
Premiera: 13 września 2013
Cena: 32 zł



Facebook
Reklama
 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat
COUNT:15